"Spacerując pod ogromnymi oknami wrocławskiej Awangardy, czy śpiesząc się do sąsiedniej galerii handlowej, przechodnie zaglądają mimochodem do środka i zazwyczaj widzą fragmenty kolejnych ekspozycji. Tym razem w witrynie wystawiony jest... sam artysta. Na naszych oczach powstają obrazy, które ciągle są przemalowywane. Właściwie nie ma to końca. Jedna warstwa nie trzyma się drugiej, powłoki rozwarstwiają się, rozpadają. Trudno powiedzieć, czy sam proces jest procesem tworzenia, czy niszczenia. A może w zalążku tworzenia rodzi się zniszczenie? Wojciech Gilewicz przez cały okres wystawy maluje i będzie malował, przesiadując w galeryjnej witrynie. Dlaczego? Bo jest malarzem. Bo to jego fach. Co w tym dziwnego? To oczywiste. Jest malarzem, to maluje. No i nic bardziej mylnego.(...)"
Monika Weychert Waluszko, Prawdziwe? Prawdziwsze? Najprawdziwsze?, Art&business 4/2011, str. 106 - 111
czwartek, 28 kwietnia 2011
środa, 27 kwietnia 2011
wtorek, 19 kwietnia 2011
sobota, 9 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)